sob.. paź 5th, 2024

KSenia Wagner — o niebezpieczeństwach infantylizmu i o tym, jak dorosnąć w każdym wieku.

Zapytaj Yandexa, o której godzinie człowiek dorasta – a on zaproponuje mnóstwo artykułów, w tym o korze czołowej mózgu, która odpowiada za przewidywanie, osąd, kontrolę, umiejętność uczenia się na własnych błędach – i jest w pełni ukształtowany nie wcześniej niż w wieku 25 lat.

Nie wiem, co się stało z moją korą w wieku 25 lat, ale dziś, prawie w wieku 31 lat, między mną z tamtych lat a mną dzisiejszym jest ocean. Cicho.

I oczywiście nie chodzi o wiek w liczbach (trzeba przyznać, że są uczniowie mądrości sokratejskiej i starzy przedszkolacy).

Po prostu zdarzyło mi się od 27 do 30 różnych zdarzeń (pisałem o nich tutaj, tutaj i tutaj), które „odwróciły „ja na psychoterapię. Wszystko to razem – trudności, zwycięstwa, świadome zmiany i żmudna samodzielna nauka – pomogły mi w wieku 30 lat w końcu zmienić suwaki na sukienki.

Chociaż „wreszcie” jest słowem zbędnym, to dobrze, że w zasadzie tak się stało. Niektórzy pozostają w suwakach do emerytury, a nawet wciągają cię do swojego kojca z kupą.

Jak każdy z nas, wciąż mam w sobie wewnętrzne dziecko (według psychologów to ono jest w dużej mierze odpowiedzialne za spontaniczność, zdrową ciekawość, umiejętność zaskakiwania i wiele więcej).

Ale dzisiaj to nie on kontroluje moje życie – kontroluje go dorosły, który pamięta i stara się przestrzegać pięciu zasad z poniższej listy, na pierwszy rzut oka prostych, ale w rzeczywistości niemożliwych bez wewnętrznej dojrzałości i miłości własnej.

/p>

Po pierwsze, nie szukaj „zewnętrznego” dorosłego w żadnej sytuacji.

Po ukończeniu studiów w pierwszych latach życia zawodowego często dzwoniłam do mamy w mniej lub bardziej stresujących sytuacjach. A później, poznawszy swojego przyszłego męża, zarówno matkę, jak i jego.

Osoby niedojrzałe i niespokojne muszą się do kogoś „przywiązać”, aby ten ktoś stał się ich „magiczną różdżką” lub zbiornikiem na lęki. Tak więc u neurotyków dominuje wewnętrzne dziecko, szukające Dorosłego, który ochroni, pomoże, pokaże, a przynajmniej powie „wszystko będzie dobrze”. Dojrzały człowiek wie, jak znaleźć w sobie oparcie, oparcie i doradcę. Sam rozumie i stara się rozwiązać swój problem, a dopiero gdy nie jest to możliwe, zwraca się do innych.

Po drugie: nie dąż do bohaterstwa i odpowiednio oceniaj swoje możliwości.

Często brakuje nam sił, biorąc na siebie wszystko, co możemy. Jęczymy, dyszymy, pocimy się i płaczemy, ale dźwigamy ciężar z dnia na dzień. Dlaczego?

Wiele osób nieświadomie odgrywa rolę „dobrze zrobionego” – tak pojawia się w nich dziecko, którego w dzieciństwie nie chwalono. To typowe zachowanie pokręconych dzieci, które dorastały z nastawieniem „musisz” (wszystko oprócz jednego – bądź szczęśliwy).

Historie o tym, jak młoda mama blednie, chudnie i całymi dniami nie śpi, żeby babcia nie wychodziła za drzwi albo nie wzięła niani (JA SAM MOGĘ!), prawie zawsze mają jedno zakończenie. Albo matka ma załamanie nerwowe, albo nastawienie na życie jest takie, że dziecko „jest jej winne bohaterstwo (pamiętaj, jak w Prostokvashino nie spałam przez ciebie w nocy!”), a dziecko ma poczucie winy i wiecznie wyczerpana matka na oczach. Tutaj uciekniesz nie tylko na wieś, na koniec świata z kotem, byle tylko nie słuchać wiecznych wymówek.

Po pierwszej migrenie, która dotknęła mnie z powodu niewyspania przy karmieniu piersią, ja, która wcześniej zdecydowałam się na mniejszy kontakt z bliskimi, zadzwoniłam do wszystkich, którzy mogli pomóc. A ich „obowiązek” ze starszymi dziećmi uzgodniłam z tygodniowym wyprzedzeniem, aby sobie zorganizować sen w ciągu dnia.

Bo bez tego groziło mi uzależnienie od środków przeciwbólowych, brak mleka i przemiana ze spokojnej matczynej czułości w nerwową śpiewaczkę.

Umiejętność oddzielenia emocjonalnego (chcę być idealną matką i robić wszystko sama!) i racjonalnego (jak będzie to faktycznie lepsze dla wszystkich uczestników procesu?) i dziecko. Zwróć uwagę na słowo „WSZYSTKO” – nie oznacza ono ani własnych poświęceń, ani ucisku innych.

Po trzecie: uznaj i zaakceptuj, że moi rodzice nie są mi nic winni.

Kiedy na przełomie kariery urodziłam pierwsze dziecko, było dla mnie oczywistością, że po wyjściu z dekretu moja niepracująca matka „usiądzie” z synem.

Sam byłem jeszcze takim dzieckiem, że po prostu ZDECYDOWAŁEM to za nas oboje, nie zastanawiając się, czy moja mama tego CHCE i czy jest gotowa na inny styl życia.

Dla mnie łagodna i oddana osoba, moja mama po cichu zaakceptowała moją decyzję. I dopiero po dość trudnym dla nas obu roku – i pojawieniu się w moim życiu psychologa – dotarło do mnie, że muszę poszukać niani i wyprowadzić się z daczy rodziców do swojego gniazda. Bo każdy dorosły ma prawo do swojego życia. I trzeba go szanować.

Kiedy później rozmawiałam z psychoterapeutką, jak właściwie zachowywać się przy dwuletnim synku, pani doktor wspomniała o dziecięcym nienasyceniu – dzieci nigdy nie mają „wystarczająco” zabawek, gier, uwagi, smakołyków itp. A jeśli dziecko nie jest wytresowane do czkawki, przyjmuje to wszystko za pewnik.

W tamtym momencie pomyślałam, że wielu dorosłych pozostaje takimi dziećmi w stosunku do swoich rodziców przez całe życie – i to w wieku 20, i 30, i 40 lat, wierząc, że POWINNI im pomagać przy dzieciach, dawać pieniądze, zapewnić przestrzeń życiową itp.

Ale tak naprawdę po ukończeniu 18 roku życia wszelka pomoc rodziców jest darem, a nie długiem. Przełączanie w głowie trybu „oczekiwania” na pomoc rodziców na tryb „dziękowania” za nią jest ważną umiejętnością osoby dojrzałej, bez której trudno budować zdrowe, a nie neurotyczne relacje ze starszym pokoleniem.

Po czwarte: zaakceptuj niedoskonałość rodziców.

Oscar Wilde ma mądre powiedzenie: „Dzieci zaczynają od kochania swoich rodziców. Dorastając, zaczynają ich osądzać. Czasami im wybaczają”.

Nie znam ludzi z rodzin pełnych, niezniszczonych tragediami, którzy nie mieliby ani jednej „urazy” na mamę czy tatę. Skala roszczeń jest różna – ktoś nie może wybaczyć rozwodu, ktoś krzyczy i napada, ktoś – nerwową biegunkę z kręgów, a ktoś – że kręgów w ogóle nie było.

Wspólną rzeczą w tych historiach jest to, że dana osoba kojarzy dziś wszelkie niepowodzenia/problemy/trudności z „niedożywieniem” w dzieciństwie. I przez to nieustannie powraca do czasów, kiedy był słaby i niesamodzielny.

Przecięcie tej liny, do której przywiązana jest większość z nas, jest trudne, ale konieczne do dorastania. Dopóki drugi koniec liny jest w rękach „niewybaczalnego” rodzica, kontroluje on Twoje życie – z przeszłości lub teraźniejszości, nie ma znaczenia.

Bycie dorosłym oznacza wzięcie odpowiedzialności za swoje życie. Przeszłość może być inna, ale minęła i nie wróci. A dzisiaj jest w naszych rękach, jak żywy, drżący ptak. I tylko my decydujemy, jaka to rasa – orzeł czy sikorka. Możesz puścić wszystko, co zbędne – i wznieść się do samego nieba. I możesz krążyć po trawie, bez końca szukając robaków i głupków w przeszłości.

Po piąte: odczuwaj wdzięczność.

Integralną częścią mojego osobistego bohaterstwa od dawna są „narzeki” na życie. Wydawało mi się, że im więcej mówię o stresie w pracy, problemach zdrowotnych i innych trudnościach, tym bardziej „dobra robota”, że z tym wszystkim żyję. Cierpiący, ale silny, coś w tym rodzaju.

I dopiero po depresji, po raz pierwszy naprawdę kochając życie, porzuciłem ten trujący nawyk marudzenia.

Narzekanie na życie jest nie tylko bezcelowe, ale i destrukcyjne. Ta „płacząca” energia odpycha od nas silnych i bystrych ludzi i, podobnie jak kwas, koroduje ciało na poziomie fizycznym. Biedacy źle śpią, dużo chorują i chorują przed czterdziestką, bo przyciągają wszystko, na co narzekają, w potrójnym rozmiarze.

Dodatkowo drugą stroną narzekania często staje się zazdrość – „ale Katya ma…”, „no, oczywiście, jeśli masz bogatego męża” itp.

Jeden obiekt zazdrości całkowicie amputuje część duszy odpowiedzialną za szczęście, bo w otoczeniu zawsze znajdzie się ktoś bogatszy i odnoszący większe sukcesy. Dorosły człowiek nie goni nikogo z wystawionym językiem. Idzie przez życie pewnym, miarowym krokiem, rozgląda się z ciekawością, cieszy się niebem, słońcem i ciepłem swojego ciała, czasem zatrzymuje się, czasem przyspiesza, może się potknąć, a nawet upaść, ale znajduje siłę, by wstać i iść dalej, nie szczędząc spodni, brudnego kurzu.

Czasami cicho szepcze do siebie: „Jestem dorosły!” i uśmiecha się wyraźnie. Jest szczęśliwy – i ma się czym pochwalić.


Przeczytaj także:
Najlepsze szampony do włosów przetłuszczających się
Globulina wiążąca hormony płciowe (SHBG)
Rozstrzenie oskrzeli, objawy i leczenie
Instruktor fitness, kryteria wyboru mentora do zajęć fitness
Ćwiczenia na siłowni do utraty wagi
Wstrząśnienie mózgu, zasady udzielania pierwszej pomocy
Tabletki na odchudzanie zamiennik meridii
1 kg w tydzień jadłospis
Opaska kompresyjna staw skokowy
Ból promieniujący do łokcia
Aktualizujemy kosmetyczkę na wiosnę, kremy, olejki, plastry
Sigvaris pończochy przeciwżylakowe opinie
Testy kliniczne barku
Glukozamina na stawy skutecznosc
Kolano kinomana leczenie
Jak wyglada usg stawu biodrowego
Ostre potrawy na odchudzanie
8 ślubnych trendów kosmetycznych 2019
Molekin na stawy
Ile trwa operacja usunięcia żylaków